Baterie kuchenne z wyciąganą wylewką
Baterie z wyciąganymi wylewkami to więcej wygody w kuchni. Łatwiej napełnisz wodą garnek czy czajnik. Szybciej i dokładniej umyjesz warzywa, drobne owoce oraz opłuczesz po czyszczeniu zlewozmywak.
Na pierwszy rzut oka baterie z wyciąganymi wylewkami wyglądają podobnie jak modele bez tego rozwiązania. Różnica polega na tym, że woda może z nich wypływać w obu pozycjach: z wyciągniętym, jak i schowanym wężem. Natrysk jest w nich rodzajem przedłużenia wylewki, pozwalającym po prostu sięgnąć dalej, gdy jest taka potrzeba, nawet poza zlewozmywak.
Węże zawsze są elastyczne (tak jak prysznicowe w łazienkach); produkuje się je z tworzyw odpornych na zmianę temperatury i zginanie, często w oplocie z metalu. W zależności od modelu mają od ok. 50 do 120 cm długości. Aby wyciągnąć wąż, wystarczy chwycić za końcówkę wylewki i pociągnąć. Po zakończeniu pracy wąż wraca automatycznie na swoje miejsce.
W zależności od modelu wyciągane wylewki mają jeden lub dwa rodzaje strumienia (normalny i deszczowy). Jeśli są dwa rodzaje, bateria jest wyposażona w przełącznik na końcu wylewki (rączce), usytuowany tak, by można ją było trzymać i zmieniać strumień jedną ręką (drugą trzymając np. sałatę).
Baterie z wyciąganymi wylewkami dostępne są w takiej samej palecie wykończeń jak modele bez tego rozwiązania – od chromu po kolory dopasowane do odcieni zlewozmywaków ceramicznych i kompozytowych. Jeśli bateria ma być zamontowana przy oknie, warto wybrać taką, której korpus można schować w blacie lub złożyć (odchylając na bok), by otworzyć je szeroko. Oryginalnym akcentem w kuchni będzie bateria z podświetleniem strumienia, działającym bez względu na to, czy wąż jest wyciągnięty, czy też nie.
Wszystkie nowe modele baterii z wyciąganymi wylewkami są wyposażone w regulatory napowietrzające wodę (perlatory) z systemami zapobiegającymi osadzaniu się na nich kamienia. Dzięki temu strumień jest bardziej obfity, co przekłada się na niższe rachunki za wodę zimną i ciepłą. Czyszczenie „sitka” baterii jest też mniej kłopotliwe.
Tekst: Małgorzata Nietupska